27 marca 2018

12 lat blogowania


Nareszcie zabrałam do tego, aby napisać - w końcu wypadałoby się pokazać po tak długim czasie, bo jakby nie było, ostatnia notka pojawiła się pod koniec zeszłego roku. Dodatkowo dziś dość istotna data, ponieważ równo 12 lat temu założyłam bloga (pod tą samą nazwą, chociaż na innym serwisie, który obecnie już niestety nie istnieje). Przez ten cały czas działo się tak wiele, że aż nie wiem od czego zacząć, dlatego też nie będzie to typowa rocznicowa notka, ale też nie o wszystkim będę pisać.

Po pierwsze święta... Zarówno nadchodząca Wielkanoc, jak i minione Boże Narodzenie. Możliwe, że moje podejście jest dość dziwne, ale przyznaję bez bicia, że świąt zwyczajnie nie lubię. Ostatnimi czasy nie mają dla mnie i mojej bliższej rodziny wydźwięku religijnego (możecie to nazwać kryzysem wiary), a pozbawione tego waloru, stają się jedynie rodzinnym spotkaniem powiązanym z jedzeniem do oporu, wiecznymi kłótniami, szykowaniem nie wiedzieć po co domu oraz posiłków (chyba tylko, żeby później dojadać to przez kolejny tydzień). Dodatkowo wszyscy oczywiście muszą sobie popić i jeśli mam być szczera, odkąd sięgam pamięcią, nie przypominam sobie świąt, w które niektórzy członkowie mojej rodziny byliby trzeźwi, albo przynajmniej trzymali fason i względne pozory nie bycia kompletnie zalanym przez dni świąteczne. To dość bolesne i myśląc o tym wszystkim odechciewa mi się wsiadać jutro w pociąg i jechać do domu. 

Tak właściwie to nawet tym świątecznym nadmiarem jedzenia nie będę się mogła zbytnio nacieszyć, bo niecały miesiąc temu miałam wyrywaną ósemkę i moja szczęka jeszcze nie wróciła do normy po tej torturze... Cóż. Miało być 20 minut i ząb wyjęty w jednym kawałku, a ostatecznie było prawie półtorej godziny, dłutowanie i wyciąganie w ponad pięciu kawałkach (po tym piątym przestałam liczyć). Do bilansu należy dodać lekko nadruszony nerw, bo kącik ust mam ciągle odrętwiały, ale to akurat było do przewidzenia zważywszy na to, że korzenie zęba plątały się tuż przy tym nerwie. Żeby było weselej miałam 5 szwów przy czym jeden się zerwał już na drugi dzień i w tym miejscu dziąsło uparcie nie chce zarosnąć nad zębodołem. Pominę wątek egzystowania przez tydzień po zabiegu, bo raczej bym nie sądziła, że przez durnego zęba można się tak namęczyć. Nawet po operacji kolana tak nie bolało, ale tak właściwie uznałam, że tutaj jednak była ingerencja w obszarze czaszki, a jak coś się przy głowie dzieje, to jednak bardziej się odczuwa... No nic. Jeszcze tylko 2 ósemki będą do wyrwania, bo rosną pod skosem i koniec. Więcej nie będzie (bo ta czwarta była usunięta już kilka lat temu). I tak w sumie ósemki to  niby zęby mądrości, ale takie głupie, że u wielu ludzi nie potrafią nawet prosto wyrosnąć... 

Co do studiów to jakoś mijają. Sesja przyszła i poszła przy niektórych przedmiotach gładko, przy innych już mniej. Oczywiście największym problemem okazał się przedmiot z grupy tych, które ja nazywam "zapchajdziurą", a babeczka która to wykładała chyba miała z tego powodu jakieś kompleksy. Bo i przedmiot za 1 ECTS, a notatek po przekopiowaniu z jej slajdów było grubo ponad 100 stron maszynopisu. Aby było weselej ona na wykładzie tylko przyszła i czytała te slajdy, które wielokrotnie nie miały nawet pousuwanych hiperłączy po przekopiowaniu z neta. Ani wykład nie zachęcał, ani tym bardziej zaliczenie, które polegało na cytowaniu owych slajdów. Czasem odpowiedź różniła się jednym słowem i już jej zdaniem to było co innego, kij z tym, że te słowa to były synonimy. I wiecie jaki z tego wniosek? Przez takich "wykładowców" aż się człowiekowi odechciewa uczyć. To był jedyny egzamin na tych studiach przy którym poleciałam niemal w całości na ściądze i po raz pierwszy w życiu nie jest mi z tym źle. 

Jeśli chodzi o tego bloga, to sama nie wiem co myśleć. Na pisanie brak mi chęci i poniekąd też czasu... Musiałabym też uporządkować podstrony i jakoś ciężko mi się za to zabrać. Miałam piękne postanowienie, by tu wreszcie ogarnąć, ale jak to zwykle bywa, na postanowieniu się kończy. Mogę obiecać, że się postaram, ale nie jestem w stanie stwierdzić kiedy dokładnie - ze mną jest trochę tak, że długo mogę się za coś zabierać, ale jak już zacznę to zawsze robię to porządnie. 

Co do nowej notki, mam nadzieję, że napiszę ją w kwietniu, ponieważ w połowie miesiąca jadę z mamą na wycieczkę do Szkocji (w końcu!) i znając siebie, będę chciała coś o tym naskrobać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz