29 lipca 2017

Garść lipcowych wydarzeń...

Minął już miesiąc i muszę przyznać, że całkiem sporo się udało załatwić. Niedługo kończy się rekrutacja na magisterskie i w przyszłym tygodniu będą listy. Najlepsze jest to, że nasz dziekanat nawet z podpisanym upoważnieniem nie pozwala odebrać jednego świstka papieru, który ponoć jest potrzebny przy składaniu dokumentów (choć telefonicznie bez praktycznie podania jakichkolwiek danych podaje zapisy z tego papieru), więc będę musiała urwać się z pracy, aby specjalnie po ten papier jechać. Oczywiście o ile się dostanę na tę nieszczęsną magisterkę. 

Ale są też i rzeczy pozytywne. Najważniejsze jest to, że w końcu dostałam się na rehabilitację. Przez dwa tygodnie z rana dreptałam sobie do szpitala, a na popołudnie szłam do pracy. Mało to komfortowe, bo najpierw na ćwiczeniach nogę forsowałam, później nawet na samym dojściu na trasie szpital-bar, bo to jednak coś około kilometra w jedną stronę, a na sam koniec dobijałam stojąc ponad 8 godzin w robocie. Bolało, opuchło, ale wiecie co? Ten ból to i tak nic w porównaniu z tym co było.

7 lipca 2017

Kolejne studia ukończone

W środę, piątego lipca udało mi się obronić na 5 ;) Także kolejne studia są już za mną i teraz trzeba ogarnąć jakoś magisterkę. Ostatecznie zostanę chyba w Gdańsku i najwyżej przemęczę się 2 lata na kierunku, który może da mi uprawienia, ale na bank mnie nie zaciekawi (a przynajmniej jego część, bo mówcie sobie co chcecie, ale ewaluacja oświatowa nijak mnie nie pociąga). Co do samej obrony to więcej było stresu niż to warte